W szpilkach na wózku

W szpilkach na wózku

dłonie oznaczające tłumaczenie na polski język migowy

Właściwie w żadnym momencie od czasu pojawienia się mojej niepełnosprawności nie czułam, żeby niepełnosprawność odebrała mi kobiecość.

Czasem mam jednak wrażenie, że jest odbierana mi podmiotowość. Na pewno jestem traktowana inaczej, czasem gorzej. Najbardziej boli mnie, kiedy tak się dzieje także w gabinecie ginekologicznym. Na pozór wszystko jest ok, ale w środku czuję, że jest źle. Wychodzę z gabinetu trochę dobita, trochę smutniejsza, czasem zła, a jestem osobą z natury uśmiechniętą i szukającą pozytywnych stron z każdej sytuacji, więc tym bardziej to boli. Dlatego chciałabym podzielić się swoimi historiami, aby w przyszłości zdarzały się coraz rzadziej.

Na twarzach niektórych osób widzę politowanie. Wchodzę do gabinetu poruszając się na wózku. Na szczęście nie zawsze widzę minę w stylu „Biedactwo, zlituję się nad tobą i pomogę”. Irytujące jest, kiedy zanim powiem dzień dobry, słyszę „Ooo, co się stało?”, ale zagryzam zęby i mówię o powodzie wizyty. Zdecydowanie rozumiem pytanie o niepełnosprawność, kiedy lekarz prowadzi wywiad, ale na to przychodzi czas chwilę później, a nie w progu drzwi.

Jestem w miarę atrakcyjną kobietą, która dba o siebie, swój wygląd.

Noszę buty tylko na obcasie, kocham sukienki, często zaczynam dzień od makijażu. Mam też 32 lata, więc jestem dorosłą osobą. Mam świadomość, że nie każdy wie jakie potrzeby architektoniczne może mieć osoba z niepełnosprawnością ruchu, dlatego informuję o nich i proszę o zapewnienie dostosowań. Wybieram gabinet pod względem dostępności: możliwość wejścia bez schodów, swobodne poruszanie się po korytarzu bez obijania się o ściany, miejsce, gdzie mogę poczekać na wizytę, żebym nie była co chwilę proszoną o przesunięcie się lub żeby ktoś nie próbował mnie przestawiać (jedna z najgorszych rzeczy, jakie można zrobić osobie poruszającej się na wózku), obniżany fotel, możliwość komfortowego skorzystania z toalety przed badaniem. Niestety jeszcze nie znalazłam gabinetu, który spełniałby te, wydaje mi się niewygórowane wymagania. Jakby tak na chwilę zapomnieć o tym, że jestem na wózku, to myślę, że spokojnie większość kobiet mogłaby mieć podobne potrzeby, jak ja.

Zapisuję się nie do lekarza, a do gabinetu, bo wiem, że jest przynajmniej płaskie wejście i obniżany fotel. Nie mam komfortu zapisywania się do jednego lekarza przez cały czas, bo może przyjmować w różnych gabinetach, o różnych porach. Pracę też mam intensywną i wymagającą, więc czasem ciężko się zgrać ze wszystkim, ale w końcu to moje zdrowie, więc trzeba o nie zadbać. Dzwoni telefon dzień przed wizytą. „Zapisaliśmy panią do złego gabinetu, więc wizyta odbędzie się w innym”. Przypominam i podkreślam, że jestem na wózku i potrzebuje obniżanego fotela. Zostaję zapewniona, że wszystko będzie dobrze i fotel będzie odpowiedni. Przychodzę na wizytę i okazuję się, że z dobrego gabinetu zostałam przepisana do złego i nie ma możliwości przejścia tam, gdzie jest obniżany fotel. Słysze od ginekolożki „Nie zrobimy badania, nie będę pani dźwigać”. Nie było rozmowy, pytania, czy będę w stanie się przesiąść samodzielnie lub w razie potrzeby, propozycji pomocy lub skorzystania z podnośnika do przesadzania (bo po prostu takiego nie było). Jeszcze kilka lat temu byłam w stanie usiąść sama na fotelu bez pomocy, nawet jak nie był bardzo nisko obniżany. Jest mi przykro, nawet jestem zła, bo zrobiłam wszystko, żeby było dobrze i badanie odbyło się w najbardziej komfortowych warunkach dla mnie, personelu i żebym była, jak najbardziej samodzielna. Następną wizytę udało się zgrać dopiero pół roku później.

Każda osoba z niepełnosprawnością jest inna, ma inne potrzeby i możliwości.

Nie ma dwóch identycznych przypadków. Kiedy wydaje nam się, że pomoc jest potrzebna, zawsze należy zapytać, czy pomóc i jak pomóc. To, co jest istotne, zawsze należy słuchać i robić zgodnie z instrukcją, a nie zakładać, że wie się lepiej, jakiej pomocy może potrzebować osoba z niepełnosprawnością. Czasem ludzie potrafią zaskoczyć. Bolesne jest, kiedy słyszę od lekarza, lekarki lub położnej, jak nagle zaczyna do mnie mówić „kochaniutka” i traktuje mnie, jak dziecko. Cały czas nie mogę zrozumieć otwierania szeroko oczu, kiedy mówię o ciąży. Nie ma medycznych przeciwwskazań, żeby nie mogła być w ciąży i mieć dzieci. Przestałam próbować zrozumieć skąd biorą się niektóre przekonania, bo ja wiem, jak jest.

Wiem też, że ze stereotypami, czyimiś przekonaniami najtrudniej się walczy. Szczególnie kiedy są one w głowach personelu medycznego.

Społeczeństwo też nie może tworzyć stereotypów na temat lekarzy, pielęgniarek i ogólnie personelu opieki zdrowotnej. Nie każdy zachowuje się jak w opisanych przeze mnie przypadkach.

Izabela Sopalska-Rybak – założycielka i prezeska Fundacji Kulawa Warszawa. Trenerka, działaczka społeczna, ekspertka w grupach doradczych na temat potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Działa na rzecz osób z niepełnosprawnościami w Polsce od 2012 roku. Prowadzi szkolenia na temat potrzeb osób z różnymi niepełnosprawnościami dla pracowników różnych instytucji, lekcje savoir-vivre wobec osób z niepełnosprawnościami w szkołach, sprawdza dostępność. Choruje na stwardnienie rozsiane, ma niedowład czterokończynowy i od 8 lat porusza się na wózku. 

Skomentuj